Kalendarz

Marzec 2024
P W Ś C P S N
« maj    
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031

Sponsorzy

Dziękujemy naszym sponsorom:

Antoni Madro

Tadeusz Krafft

Marek Placek

Krzysztof Lasek

Marek Rządkowski

Chester Piłat

Wyniki meczów

10/27/19
Guinness vs. RoyCra vs. 2:3
Br. Wałęga, Pudełko, Samobójcza

Historia

ZAWODNICY Z KLUBÓW POLSKICH, KTÓRZY ZASILALI ROYAL-WAWEL

Bryła Ryszard – Stal Stalowa Wola

Dechtoń Henryk – Czuwaj Przemyśl

Deptuch Andrzej – Garbarnia Kraków

Drewicz Jerzy – Cracovia, Czarni Kraków
Grzesiak Mieczysław – Cracovia

Janik Andrzej – Stal Stalowa Wola

Krakowiak Kazimierz – Odra Wrocław

Krakowiak Waldemar – PKS Odra Wrocław

Kupcewicz Zbigniew – Arka Gdynia

Maczugowski Zbigniew – Cracovia

Matysek Jan – Szombierki Bytom, Zagłębie Wałbrz.

Marek Józef – LZS Szaflary

Odsterczyl Jerzy – Garbarnia, Zagłębie Wałbrzych

Prokopowicz Eugeniusz – Garbarnia

Piłat Edward – LZS Szaflary

Piłat Czesław – LZS Szaflary

Piotrowski Adam – Garbarnia

Rak Marek – Szombierki

Siwiec Jan – Wisła Kraków, Wieczysta Kraków

Stolczyk Bogdan – Garbarnia, Wisła, Hutnik Kraków

Stolczyk Marian – Garbarnia, Wisła, Hutnik Kraków

Stroniarz Henryk – Garbarnia, Legia W-wa, Cracovia, Wisła

Śliwiński Józef – Pomorzanin Toruń

Turecki Andrzej – Cracovia

Wojtowicz Andrzej – Cracovia

Zamojdzik Ryszard – Grzegorzecki Kraków, Cracovia

TAKIE BYŁY POCZĄTKI

Był rok 1975. Na południowej stronie Chicago działał jedyny w tym rejonie polski klub – Błyskawica. Chętnej młodzieży do uprawiania sportu było tu sporo. Spotykali się młodzi chłopcy w parkach, najczęściej w rozległym Marquette Park i po prostu kopali w piłkę. Powstawały „dzikie” drużyny. Edek Tylka, Staszek Borzęcki, Jaś Piton spotykali się tu jeszcze w 1974 r., a nawet wcześniej.

Pomysł założenia własnego klubu wyszedł od dwójki – Wojtka Kurosa i Heńka Borosza. Później dołączył do nich Staszek Stopka.

Tak wspomina te chwile pierwszy prezes klubu – wymieniony wyżej Stanisław Stopka.

- Miałem w pracy kolegę – Wojtka Kurosa, a on swojego kolegę -Heńka. Ci chłopcy byli dużo młodsi ode mnie, mieli ogromny zapał, interesowała ich piłka, chodzili na mecze, podglądali inne kluby. Chcieli grać, ale nie bardzo wiedzieli, jak to zrobić. Poza tym oni nie umieli kopać, mało który potrafił uderzyć piłkę podbiciem. Zapał był, ale trzeba było te grupę młodych ująć w jakąś zorganizowaną formę. W Polsce interesowałem się sportem, chodziłem na mecze w moim rodzinnym Czarnym Dunajcu, lubię też narciarstwo. I tak jakoś wyszło, że na mnie wypadło zorganizowanie tej gromadki chętnej młodzieży w jakąś nową drużynę. Miałem w Chicago znajomego z Krakowa, który był tutaj na wycieczce. Nazywał się Andrzej Joczys i grywał poprzednio w Cracovii. On właśnie zaczął treningi z chłopakami. Zbieraliśmy po 2-5 dolarów – ile kto mógł dać, by opłacić trenera, by wreszcie kupić pierwsze „mundurki”. Pamiętam te pierwsze stroje, kupione za uzbierane pieniądze – w kolorach biało-czerwonych, dwa komplety…

Do momentu powstania klubu wraca i działający od początku po dzień dzisiejszy w klubie – Edward Tylka.

-    Przychodzili do mnie do domu Wojtek z Henkiem – mówi – i radzili się, jak założyć klub. Chcieli skompletować drużynę i zagrać przeciwko „Arabom”. -Dlaczego nie poszli do Błyskawicy? Nie chcieli po prostu grać w rezerwie, wiedzieli, że Błyskawica ma dużo dobrych piłkarzy. Byli u mnie wtedy i Józef Panek, Jasiu Panek, mój brat Andrzej, Leszek Kowalko, Kazek Nowobilski. Andrzej Toczek…

-    Minęło ze dwa tygodnie – kontynuuje Edek Tylka – jak poszliśmy zagrać przeciw tej arabskiej drużynie. Wygraliśmy z nimi 5-1. Mecz obserwował ich sponsor, który miał im zafundować stroje za 5 tys. Widząc jednak co się święci, odszedł już w połowie gry. Wkrótce doszli do nas – Władek Mrożek, Leszek Adamczyk, Józek Byrdak, Tadek Kojs, Staszek Stopka, Zenek Iglak…

Mieli skompletowaną drużynę, zakupili stroje, nawet zdobyli pierwszych sponsorów (pomagali nam od samego początku Ligas z Frankiem Ratułowskim – przypomina Stanisław Stopka), ale nie bardzo mieli z kim grać. Byli wciąż drużyną „dziką”, niezarejestrowaną, nawet nie posiadali nazwy klubu. Znów oddajemy głos pierwszemu prezesowi:

-    Trzon drużyny, jakieś 85 proc. stanowili chłopcy z Podhala. Właściwie w pierwszym okresie tylko Leszek Adamczyk był z innego rejonu Polski. Nic dziwnego, że chłopcy chcieli nazwę nowego klubu powiązać ze swymi rodzinnym stronami. Marzyło im się KS Podhale, czy też KS Dunajec. Taki lokalny, nazwijmy to, patriotyzm. Udało mi się ich jednak przekonać, że w drużynie są koledzy i z innych zespołów, wiec może wymyślą coś innego. Powiedziałem, że dla każdego Polaka Zamek Królewski – Wawel – jest jakimś symbolem polskości, tak dla Górala, jak Kaszuba czy Mazura. Wawel jest po prostu Wawelem…

Z innych źródeł dowiedzieliśmy się, że były i inne – obok Wawelu -propozycje, m.in. „Biało-czerwoni”, ale członkowie klubu przegłosowali na zebraniu prawie jednogłośnie, WAWEL. Później, już przy rejestracji w Lidze, wyszły nowe problemy. Nie chciano przyjąć im tej nazwy, bo zgodnie z obowiązującymi przepisami, nazwa klubu musi być w języku angielskim, albo przynajmniej jeden z jej dwu członów powinien być w tym języku. Stąd uzupełniono propozycje słowem ROYAL i powstała w całości bardzo zgrabna i ładna nazwa. Kto dołożył owo drugie, potrzebne słówko? Przypomina ten moment późniejszy prezes – Andrzej Jach.

-    Wymyślił to John Domalewski, wieloletni i zasłużony działacz Błyskawicy. Była u mnie, w „Columbii”, zabawa. 1 była o tym mowa, że nie chcą nas przyjąć do ligi z nazwą WAWEL. Co mamy robić?

-    Dlaczego nie dołożycie słowa ROYAL? – na to odezwał się John.

-    Racja – mówimy – to będzie dobrze brzmiało – ROYAL WAWEL.

Wróćmy jednak jeszcze na chwile do czasu, kiedy nowy klub nie był zarejestrowany. Wtedy bowiem rozegrano pierwsze derby – z Błyskawica .

- Błyskawica długo nie chciała z nami zagrać – wspomina S. Stopka. Trudno się im zresztą dziwić. Oni byli uznaną firmą, a my jakąś tam dziką drużyną. Na dodatek – zgodnie z przepisami – nie wolno im było zmierzyć swych sił z niezarejestrowanym klubem. W końcu po długich pertraktacjach doszło do zmierzenia sił. Wystawili połowę rezerwowych, reszta stała z boku i przyglądała się. Z powodu owych przepisów Błyskawica grała w strojach treningowych – dresach, No i sensacja: do przerwy my strzeliliśmy bramkę. Chyba to był Józek Byrdak. Z trudem wyrównali na 1-1 i tym wynikiem skończył się mecz. Myślę, że od tego czasu przestali nas lekceważyć.

Po długich oporach przyjęto nas w końcu do Ligi. Ile kosztowało nas to trudu i zachodu – lepiej nie wspominać. Pomógł nam bardzo Abe Korsower, który doradził, jak i co załatwić. Byliśmy wiec pełnoprawnym klubem, ale na ligowe występy musieliśmy czekać jeszcze rok. Zgłosiliśmy się bowiem na, wiosnę 1976, tuż przed rozgrywkami. Było już za późno -  kalendarz rozlosowany. Tak że cały ten sezon pozostały nam tylko spotkania towarzyskie. W Marquette Park odbył się rewanżowy mecz z Błyskawicą. Przeciwnik tym razem wystawił już najsilniejszy skład. I mimo tego po raz drugi padł wynik remisowy. Po meczu – jak to w zwyczaju -    poszliśmy do lokalu klubowego Błyskawicy. Chyba wtedy zaczęliśmy myśleć o własnym lokalu…

I tak zaczęli chodzić do Andrzeja Jacha, właściciela „Columbii”. Tam też, „u góry”, odbywały się pierwsze zebrania. Jach zresztą właściwie od samego początku pomagał klubowi, udostępnił darmo swe pomieszczenia, finansował kiedy była gwałtowna potrzeba. To prawdziwy motor działania od początku istnienia klubu.

Tymczasem Joczys wrócił do Polski, a treningi objął ZDZISŁAW KOWALCZYK (były piłkarz krakowskiego Hutnika). Jego – niestety niedługi pobyt w klubie – wspominają wszyscy jak najlepiej. Był lubiany, miał prawdziwie pedagogiczne podejście do chłopców. Nie było żadnych niesnasek. Jak była jakaś trudna sprawa, spór czy animozje – to zaraz z tym do Zdziśka. On potrafił wszystkie spory zażegnać „w zarodku” i wszystko grało…

Menadżerem, czyli po polsku kierownikiem drużyny, był wówczas Andrzej Tylka, a sekretarzem Kazek Nowobilski.

Rozpoczął się sezon 1977. Royal Wawel zaczął od najniższej wówczas klasy – czyli „Trzeciej Dywizji” National Soccer League. Pierwszy mecz utkwił dobrze w pamięci młodym piłkarzom. Nie był to niestety pojedynek wygrany. Przeciwnik – jugosłowiański White Eagles (z siedzibą w Gary, Indiana) strzelił Adamczykowi w Marquette Park aż sześć bramek. Do przerwy było już 3-0, później honorowy punkt, a zarazem pierwsza bramkę w historii gry w lidze zdobył Józek Byrdak.

-    Kropnąłem bramkarzowi pomiędzy nogi, z bliska – wspomina dziś Joe. – To była chyba zresztą dobitka. Pierwszy remis w rozgrywkach -    zresztą na wyjeździe – z włoską drużyną Roosters 1-1. Pamiętają pierwszy wygrany mecz – z zespołem Dinara, aż 5-0 (cztery bramki Byrdaka i jedna Sojki). Później było rozmaicie. W każdym razie pierwszy krok gry w lidze zakończył się na szóstej pozycji. W tym czasie w chicagowskim „Dzienniku Związkowym”, organie ZNP, znajdujemy pierwszą wzmiankę o Wawelach. Było to z okazji dorocznego, letniego turnieju piłkarskiego najstarszego polskiego klubu – Wisły, organizowanego w lipcu w Yorkville, znanym polskim ośrodku wypoczynkowym pod Chicago.

Redaktor rubryki sportowej, Zbigniew Bobin, donosił:
11 zespołów stanęło na starcie turnieju, zorganizowanego z okazji 50-łecia Wisły. W klasie seniorów w gr. A wygrała Błyskawica, bijąc Inter-77 1 -0 i remisując z Wawelem 0-0; grupę „B” wygrała Wisła po remisie z ChicagoStars 0-0 i zwycięstwie nad Maarons 3-0… W meczu o trzecie i czwarte miejsce Maarons wygrał z Royal- Wawel 1-0, zaś w finale o pierwsze miejsce Wisła-Błyskawica 1-1 (karnymi 5-4 dla Wisły)… Turniej był udany, a organizatorzy dziękują szczególnie polskim zespołom -    Błyskawicy i Wawelowi.

W pierwszych meczach sezonu trzon zespołu stanowili: Leszek Adamczyk, Józef Panek, Władysław Mrożek, Józef Mrożek, Stanisław Stopka, Jan Panek, Wojtek Kuros, Andrzej Toczek, Tadeusz Kois, Stanisław Sojka, Józef Byrdak, Leszek Kowalko, Zenon Gryzak. W następnych występowali ponadto: Jan Goryl, Roman Podgórski, Jan Sopiarz, Kazimierz Kulak, Kazimierz Nowobilski, Jan Siwiec i Henryk Stroniarz. Ten ostatni, znany polski piłkarz, b. reprezentant kraju przyjechał do Chicago na zaproszenie wielkiego sympatyka „garbarzy”, żyjącego sportem i po wyjeździe z Polski – Zbyszka Kurka. A Jasiu Siwiec? Warto powiedzieć kilka słów o jego przyjściu do klubu, bowiem w dotychczasowej historii Waweli odegrał i odgrywa niepoślednią role.

Grał kilka meczy w Błyskawicy, po czym spodobały mu się Wawele. Jak do tego doszło? A było to tak (powtarzamy za Staszkiem Stopką):

-    Obserwował kiedyś Jasiu nasz mecz na północy, chyba w Lincoln Park. Jasiu był kolegą Zdziska Kowalczyka. Ten przedstawił mnie Jankowi, poszliśmy po meczu na kawę. I ja lak delikatnie spytałem go, czy nie przyszedłby do nas? Chyba Janowi spodobał się ten zapał, jaki widział u chłopców, gdyż sam był pełen zapału i lubił pracę z młodzieżą. A w Błyskawicy tego nie miał. Tam byli sami „profesorowie”. I tak się zaczęła praca Jana Siwca w klubie i dla klubu. Gdy trzeba było, wychodził na boisko, częściej jednak pracował w charakterze trenera. Był zawsze tzw. „pogotowiem ratunkowym”, gdy nagle, klub ostawał się bez trenera, Jasiu zawsze był na miejscu, zawsze przychodził z pomocą. Cichy, spokojny, nie narzucający się a jednocześnie wykonywujący multum prac, a przy tym mający respekt i poszanowanie. Trudno licytować zasługi, jakie położono dla Royal Wawel w jego 10-letniej historii. Ale z całą pewnością to, co zrobił Jan Siwiec, ocenić trzeba wysoko.

W tym samym 1977 roku Zdzisław Kowalczyk wrócił do Polski, treningi po nim objął… oczywiście Jan Siwiec, a następnie Henryk Stroniarz. Gwoli kronikarskiej ścisłości podajemy jeszcze skład zarządu w roku 1977:

prezes – Stanisław Stopka

sekretarz – Leszek Kowalko

skarbnik – Kazimierz Nowobilski.

Siedzibą klubu była „Columbia Hall” (1700 W 48th), właściciele – Janina i Andrzej Jach.

historia_1Trener Zdzisław Kowalczyk (w białej koszuli, z prawej)…

historia_2Zespól Waweli z r. 1977. Stoją od lewej: L. Adamczyk, menadżer A. Tylka, J. Byrdak, S. Sojka, W. Ciężczak, K. Kulak, K. Nowobilski, J. Siwiec. T. Kois, A. Jach, A. Piotrowski, prezes S. Stopka; klęczą: J. Panek, W. Mrożek, T. Panek, W. Kuros, H. Stroniarz, J. Mrożek i J. Sopiarz.

O Andrzeju Jachu już wspominaliśmy. Ale warto przypomnieć, w jaki sposób wciągnęli go do klubu, w którym później przez wiele lat piastował funkcje prezesa.

-    To były młode chłopaki – mówi dziś Andrzej Jach. – Spotykali się w parkach, grali, a raczej próbowali grać w piłkę, a później szukali miejsca, gdzie mogliby się spotkać. A gdzież im byłoby lepiej, jak nie w polskim towarzystwie? U mnie często bywały zabawy, zaczęli przychodzić. Coraz więcej zaczęli mi opowiadać o tym sporcie, o tym, co chcą i do czego dążą. A ja w tym czasie byłem w zarządzie Błyskawicy i ani mi w głowie był Wawel. Ale z biegiem czasu coraz więcej wiedziałem o tym nowym klubie, na co dzień były rozmowy, spotkania. Spytali mnie pewnego dnia, czy mogą sobie zrobić zebranie u mnie na hali, w „Columbii” ? Ja im na to:

-    Jasne, chłopaki – jak najbardziej. No to zaczęli to zebranie, po chwili przyszło do mnie dwóch czy trzech i pyta, czy nie mogę przyjść do nich na zebranie. Ja im na to: jak wy tam macie zebranie, to co mi do tego. – A oni na to: Nie, my prosimy, niech pan przyjdzie, chcemy coś powiedzieć. – Poszedłem, a oni zaproponowali mi prezesa i objecie opieki nad klubem. – Chłopaki, a, czy wiecie, co wy mówicie? – byłem bardzo zaskoczony. – Tak, my chcemy – mówią. Czy ja przyjmę?

-    Odmówić wam nie mogę – powiedziałem. – I tak się zaczęło to moje prezesostwo, moje smutki i radości z klubem.

A oto końcowa tabela sezonu 1977 (NSL, Third Division):

1.    Flyers
2.    Joliet
3.    Roosters
4.    Hansa
5.    White Eagles
6.    Royal Wawel
7.    Cali
8.    Dinara

Awans do II dywizji wywalczył Flyers, oraz z drugiej grupy – Juan San.

Rozpoczął się kolejny rok istnienia klubu – 1978. Nowy trener – Henryk Stroniarz (zaczął prace z zespołem jesienią poprzedniego roku), nowy menadżer drużyny, nowy zarząd, kilku nowych piłkarzy. Zespół okrzepł i rozpoczął walkę o awans do wyższej grupy NSL. Sezon zainaugurowano z opóźnieniem ze względu na fatalny stan boisk. Jeszcze 22 kwietnia Liga i Zarząd Parków „skasowały” większość spotkań ze względu na rozmokłe nawierzchnie boisk. Wawel w tym sezonie był bliski awansu, zwłaszcza iż z każdej grupy wchodziły do wyższej klasy dwie drużyny. Zespół doznał istotnego wzmocnienia, przyjechał Jurek Odsterczyl. Zresztą pechowo rozpoczął on grę w Wawelach, bo już w swym pierwszym występie 18 sierpnia 1978 roku dostał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. We wrześniu Wawel gładko pokonał m.in. Macedonie 3-0. 0 wszystkim zadecydować miał ostatni mecz – z Charruą. Wawel musiał wygrać, by zająć premiowane awansem drugie miejsce. Szczęście było bardzo blisko. Polski zespół prowadził do ostatniej minuty 2-1. Niezwykła była dramaturgia wydarzeń. Niektórzy twierdzą, iż Jurek Odsterczy otrzymał w tym meczu znów czerwona kartkę i Wawel kończył mecz w 10-tke. Natomiast sam zainteresowany przypomina, iż w czasie gry uderzono go, stracił prawie przytomność, zniesiono go z murawy, ale wrócił na boisko. Nadeszła ostatnia minuta – Charrue „urządzał” remis, atakowała więc w końcówce z pasją. Rzut rożny dla rywala, już zapewne ostatni w tym meczu. Było straszne błoto. Bramkarz Leszek Adamczyk przypomina sobie dokładnie ten moment;

- Strzelił głową, ja złapałem, ale jak spadłem na ziemię, to w tym błocie piłka mi się wyślizgnęła z rąk i… wpadła pode mną do siatki. Koniec marzeń o awansie.

W tym samym roku 1978 kilku piłkarzy Wawelu – Byrdak, Kuros i Mrożek wzięło udział w tzw. „78 NSL Fall Destival Soccer”. Zespół „czerwonych” III dywizji, w którym występowali wymienieni, przegrał jednak mecz z „niebieskimi” 0-1.

O oto skład drużyny z roku 1978: L. Adamczyk, Wł. Mrożek, Zbigniew Kowalczyk, J. Panek, H. Stroniarz, J. Siwiec, J. Figura, J. Byr-dak, W. Kuros, W. Kurczak, Wł. Ciężczak, T. Kois, St. Sojka, J. Drewicz, L. Kowalko, K. Kulak, A. Piotrowski, Wł. Szewczyk, J. Odsterczyl, S. Landa, J. Sopiarz, J. Mrożek, K. Nowobilski. Kapitanem zespołu został Józef Byrdak i pełni on te zaszczytną funkcje po dzień dzisiejszy; trenerzy – Henryk Stroniarz i Jan Siwiec; menadżer – Andrzej Plewa.

Skład zarządu: prezes – Andrzej Jach, wiceprezes – Zbigniew Kurek, skarbnik i sekretarz – Kazimierz Nowobilski.

W sumie trenowało w tym okresie w klubie ok. 30 zawodników, ale do Ligi mogło być zgłoszonych jedynie 18-tu. Końcowa tabela sezonu 1978 (III Dywizja NSL):

1.    Roosters
2.    Charrua
3.    Royal Wawel
4.    Hansa
5.    C.H.D.
6.    Aurora
7.    White Eagles
8.    Cali
9.    Puma
10.  Macedonia

Awans do II ligi: Roosters i Charrua.

Kolejny rok i trzecia „przymiarka” do awansu. Start do sezonu nastąpił 22 kwietnia 1979 roku. Royal Wawel udanie rozpoczął ligowe boje, bijąc gładko Macedonie 3-0. Tak pisał o tym meczu „Dziennik Związkowy” w dniu 2.V.1979.

…Po dobrej i ambitnej grze piłkarze Royal Wawel pokonali Macedonię 3 – 0. Szczególnie w pierwszej połowie spotkania stworzyli zawodnicy polskiego zespołu kilka groźnych sytuacji, a Macedonia może mówić o dużym szczęściu, że straciła w tym okresie tylko dwie bramki, których autorami byli – Tadeusz Kois po doskonałym zagraniu Władysława Ciężczaka i Jerzy Odsterczyl, który pewnie wykonał rzut karny. Również autorem trzeciego goła był J. Odsterczyl po dobrym zagraniu z Kojsem. Oprócz zdobywców bramek wyróżniającymi się zawodnikami byli – Kuros i Mrożek. Wawel wystąpił w składzie: J. Matysek, St. Sojka, Wł. Mrożek, H. Stroniarz, Zb. Kowalczyk, W. Kuros, J. Odsterczyl, J. Siwiec, W. Ciężczak, T. Kojs, W. Kurczak i J. Mrożek. (Niestety autor notatki nie podaje, kto z tej 12-tki wszedł na zmianę – przyp. wk).

historia_3Zespół z roku 1978. Od lewej: K. Nowobilski, J. Panek, A. Piotrowski, S. Sojka, K. Kurczak, K. Kulak, J. Siwiec, J. Mrożek, W. Ciężczak, prezes A. Jach, L. Kowalko, klęczą: H . Kuros, J. Panek, kapitan drużyny W. Mrożek, A. Adamczyk, J. Drewicz, J. Byrdak i T. Kois.

historia_4

A oto drużyna z r. 1979: Od lewej stoją – Zb. Kowalczyk, nierozpoznany sympatyk, H. Stroniarz, J. Odsterczyl, J. Panek, J. Figura, J. Byrdak, W. Kurczak, J. Siwiec, menadżer A. Plewa: klęczą – K. Prokopowicz, T. Kois, W. Kurczak, J. Duda (gościnny występ bramkarza Błyskawicy), K. Krakowiak, Zb. Maczugowski, L. Adamczyk, W. Mrożek, T. Pruszyński (zawodnik Błyskawicy).

Podobnie jak rok wcześniej, walka o awans trwała do końca. Tym razem do wyższej klasy wchodził tylko jeden zespół z grupy I. I znów zadecydował ten ostatni mecz – z San Francisco. Była to drużyna meksykańska, a na dodatek sędziowali również Meksykanie. Mecz był trudny. Po 15 minutach przeciwnik prowadził 1-0 i wtedy stało się. Sfaulowany został Władek Ciężczak. Ale gdy sobie ustawił piłkę, by wyegzekwować rzut wolny, sędzia pokazał, że wolny jest, ale… w drugą stronę. Nie wytrzymał nerwowo w tym momencie piłkarz Wawelu i czynnie znieważył sędziego. Jak się nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, to trzeba ponieść konsekwencje. W tym bowiem momencie sędzia przerwał mecz, przyznając walkower dla San Francisco. A gdyby Wawel wygrał, to awans był pewny.

W sezonie 1979 w zespole grali: L. Adamczyk, Jan Matysek (drugi bramkarz), Wł. Mrożek. J. Panek. J. Siwiec, H. Stroniarz, Zb. Maczugowski, J. Byrdak, T. Kois, K. Krakowiak, W. Kuros, J. Odsterczyl, Wł. Szewczyk, J. Figura i Wł. Ciężczak. Trenerzy bez zmian: Henryk Stroniarz i jego asystent – Jan Siwiec. Do zarządu klubu dokooptowano Alinę Plewę, Leszka Adamczyka oraz Andrzeja Morawę – delegat do ligi.

Końcowa tabela sezonu 1979 (Third Division NSL):

1.    San Francisco
2.    C.H.D.
3.    Royal Wawel
4.    CDT
5.    International
6.    White Eagles
7.    Manta
8.    Real

Wyniki Over 60

10/08/19
RoyCrac vs. Rams 5:5 Br. Drewicz2,Pawula,Madro Sikora